„Złoty” chłopak

Za największego szczęściarza w drużynie uchodzi Konrad Wasielewski.

Najpiękniejsze sportowe przeżycie? Konrad odpowiada bez wahania: Poznań, czerwiec 2006, zawody Pucharu Świata na jeziorze Malta. W ciągu całego roku na świecie organizowane są tylko trzy zawody tej rangi.

Zaczęli ostro. Kilkanaście szybkich uderzeń wiosłami, po których łódź aż skakała do przodu. Niektórzy dziwią się, dlaczego przy tak szybkiej pracy wioseł nie dochodzi do ich splątania. Nie dochodzi, ponieważ po całych latach wspólnego pływania jest to już czynność automatyczna, którą chyba równie dobrze mogliby wykonywać przez sen. W tym poznańskim biegu zaraz po starcie wyszli na prowadzenie i nie oddali go aż do mety. Ale nie było łatwo.

Po przekroczeniu półmetka, jak zwykle, zaczęło brakować oddechu. To normalne, przecież cała praca na finiszu odbywa się na długu tlenowym. Wtedy ciemnieje w oczach, człowiek przestaje myśleć, kojarzyć. Serce, przy pulsie przekraczającym 200 uderzeń na minutę, wydaje się rozsadzać klatkę piersiową. Ale łódź gna do mety i tylko to się liczy. Na mecie, gdy tylko odzyskali wzrok i słuch, usłyszeli okrzyki i oklaski. Na tablicy świetlnej zobaczyli swój czas: S, 37 min. Nowy rekord świata, o 0,4 sek lepszy od poprzedniego, ustanowionego w 1994 roku przez Włochów w Indianapolis.

– I jak tu nie wierzyć, że jestem szczęściarzem – śmieje się Konrad – jeśli na samym początku kariery zostałem już rekordzistą świata?

Jest prostym, przyzwyczajonym do skromnych warunków chłopakiem, który nagle zaczął zarabiać całkiem spore, jak na studenta, pieniądze. Jako mistrzowie świata, członkowie jego drużyny pobierają przez następny rok 6 tys zł miesięcznie stypendium kadrowego. Do tego ponad dwa tysiące stypendium przyznanego przez Prezydenta Szczecina. I jeszcze są pieniądze od sponsorów, którzy dzięki temu mają prawo do pokazywania swego logo podczas zawodów. Prawdę mówiąc, Konrad nawet nie ma teraz ani okazji, ani czasu na wydawanie tych pieniędzy.

Odkąd został członkiem kadry narodowej, przez cały rok żyje na walizkach. Na przykład ten rok zaczął się od styczniowego zgrupowania w Szklarskiej Porębie. W lutym – obóz w Hiszpanii (góry Sierra Nevada). W marcu – zgrupowanie w Portugalii i pierwsze w tym roku treningi na wodzie. Kwiecień – zgrupowanie w Wałczu. A później już na zmianę: zawody, zgrupowania, obozy, zawody… I tak będzie aż do października. Konradowi odpowiada taki styl życia. Ma przecież tylko 23 lata i odczuwa wielką potrzebę sportowych sukcesów. W końcu jest członkiem drużyny, która za rok wystartuje na Olimpiadzie w Pekinie. Z ogromnymi szansami na złoto.

Najlepsi wioślarze świata ciężko trenują na siłowni cz.7

Komentarze
Załaduj więcej podobnych artykułów
Załaduj więcej Redaktor
Załaduj więcej Dla siebie

Jeden komentarz

  1. […] Najlepsi wioślarze świata ciężko trenują na siłowni cz.6 […]

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Trendy i przyszłość w wypożyczaniu sprzętu budowlanego: od zrównoważonego rozwoju do automatyzacji.

Branża budowlana nieustannie ewoluuje, podążając za najnowszymi trendami i innowacjami, kt…