Dom Dla biznesu Prawo w filmach

Prawo w filmach

13 min odczyt
0
0
1,293

Konstrukcja świata przedstawionego

Nie tylko elementy fabuły, ale też środki filmowe, którymi posługują się twórcy, konstruują obraz instytucji związanych z prawem jako opresyjnych, klaustrofobicznych, nieprzyjaznych. W wielu filmach, takich jak „Tato”, pokutuje wizerunek sądu rodem z wiersza Marii Konopnickiej „Przed sądem”: „A wielka była sala sądowa Wielka i pusta i ciemna i chłodna I bezlitosna i łez ludzkich głodna Tak spiskująca ławkami w półkole Na ludzką nędzę i ludzką niedolę Że Chrystus biały co stał tam w pobliżu Zdawał się cierpieć i drżeć na swym krzyżu”11. W filmie „Tato” opresyjne są jednak nie tylko orzeczenia sądowe oraz działania zmierzające do ich realizacji. Już sama architektura budynku, w którym przyszło bohaterowi toczyć spór, jest odpychająca. Korytarze są opustoszałe i przytłaczające, sale sądowe ciasne i ciemne. Budynek sądu pokazany jest jako skomplikowany labirynt, w dodatku o zmurszałych, rozpadających się ścianach. Rozwiązaniem akcji zaś jest wypadnięcie złej teściowej z jego okna. Podobnie klaustrofobiczne wrażenie sprawiają sale sądowe ze „Sprawy Gorgonowej”, przy czym kilkakrotnie eksponowany jest motyw stojącego w centralnym punkcie stołu sędziowskiego krzyża. Odnosi on nas do męczeństwa – jednak nie chodzi tu o ofiarę zabójstwa, lecz o cierpienie oskarżanej przed sądem kobiety (co do tego, że chodziło w istocie o zabój-czynię, nie powinno być tak naprawdę wątpliwości po lekturze materiałów realnej sprawy).

Na zakończenie warto wspomnieć o specyficznym sposobie konstruowania postaci prawników, sędziów, prokuratorów i innych ludzi zawodowo związanych z prawem. Bohaterowie przedstawiani są w sposób uwypuklający ich oderwanie od świata powszechnie akceptowanych wartości, najczęściej ich sylwetki szkicowane są w opozycji do pozostałych bohaterów – niebędących prawnikami. Łączy ich swoisty kod zachowania, posługują się niezrozumiałym dla postronnych żargonem, często są to ludzie w przesadny sposób przywiązani do własnego wyglądu. Prawnicy, podobnie jak prawo, którego są reprezentantami, zdają się oderwani od prawdziwego życia, jakby przemieszczali się w innym, zamkniętym wymiarze.

Wymienione wyżej elementy skupiają się w postaci tytułowego bohatera filmu „Komornik”. Lucjan Bohmen to mężczyzna w eleganckim (w domyśle – drogim) garniturze, krawacie, białej koszuli. Wręcz chorobliwie dba o czystość, którą rozumie nie tylko jako dbałość o brak skaz na wypolerowanym obuwiu, ale także jako staranie o przebywanie w odpowiednim, higienicznym środowisku. Lucjan nie chce się „ubrudzić” poprzez kontakt z ludźmi gorszego pokroju. Eleganckim strojem w zamierzony sposób rysuje granicę pomiędzy sobą a klientami, którzy rekrutują się głównie z mało zamożnych warstw społeczeństwa (ich stroje są skromne, ale też często niegustowne, przestarzałe, a czasami po prostu brudne), a także z warstwy nowobogackich (których ubrania świadczą o zamożności, ale także o braku dobrego smaku). Nieustanną walkę Lucjana z „syfem” w metaforyczny sposób oddają perypetie bohatera z tablicą wizytówką kancelarii, wiszącą na elewacji – jest ona notorycznie dewastowana i brudzona, co doprowadza komornika do białej gorączki.

Na podobnej zasadzie jak w „Komorniku” skonstruowana została postać prokuratora w „Niedzieli sprawiedliwości” Passendorfera. Lekko zblazowany prokurator w perfekcyjnie skrojonym garniturze, w eleganckich butach, zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych bohaterów, których stroje dalekie są od stylu ubioru prawnika. Jego wizerunek dopełniają kamizelka, biała koszula ze spinkami, ciemny krawat, okulary przeciwsłoneczne. I oczywiście nonszalancko zapalany papieros. Z kolei podczas spaceru rekwizytem budującym jego wizerunek wielkomiejskiego eleganta jest gazeta, którą nosi zgiętą w dłoniach. Bohater dba o swój strój – w hotelu nie rzuca marynarki na fotel, ale ostrożnie wiesza ją na oparciu krzesła.

Najpełniej ową dychotomię pomiędzy dwoma światami – wielkomiejskiego szyku reprezentowanego przez prokuratora oraz bylejakości i szarzyzny peerelowskiej prowincji – ilustruje spotkanie bohatera ze swoim zastępcą. Gorliwy pracownik zdaje się zupełnie nie dbać o swój ubiór – ma źle dobrany i za krótko zawiązany krawat, zakłada jasne buty do ciemnego garnituru. W zewnętrznej kieszeni marynarki nie nosi, jak prokurator Deruga, okularów przeciwsłonecznych, ale zestaw długopisów.

Nieciekawy wygląd prowincjonalnego urzędnika ma za zadanie podkreślić perfekcję ubioru prokuratora, którego jasny garnitur kontrastuje z szarzyzną i pospolitością stroju rozmówcy. Zresztą nawet sam zastępca, po krótkiej rozmowie, stwierdza: „Pan to jakby nie od nas” – co odnosić się ma zarówno do sposobu prowadzenia konwersacji, jak i wyglądu bohatera. Ponadto wizerunek prokuratora jako człowieka eleganckiego i obytego, ale jednocześnie trochę oderwanego od realiów, w jakich przyszło mu żyć, dopełniają miejsca, w których go odnajdujemy. Bohater zamieszkuje w hotelu (większym, bliżej śródmieścia), następnego ranka pierwsze kroki kieruje do fryzjera. Prokurator chętnie spaceruje po miejskich ulicach, spędza czas przy kawiarnianych stolikach w eleganckich lokalach, a także konwersuje z młodą, piękną kobietą. Ogłada, elegancja, dyskrecja, małomówność oraz szlachetne rysy twarzy (w tej roli Krzysztof Chamiec, aktor często obsadzany w rolach oficerów, ludzi wykształconych, dyplomatów, arystokratów, cudzoziemców) chwilami pozwalają nam zapomnieć, że bohaterem jest peerelowski prokurator.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w „Bezmiarze sprawiedliwości”. Film zamyka scena konkursu krasomówczego, podczas którego prawnik wygłasza płomienną mowę obrończą, w której dowodzi, że nikt nie powinien zostać skazany bez dostatecznych dowodów winy. Wprowadzając postać młodego prawnika o artystycznej duszy, postępującego uczciwie i odważnie, film zdaje się wskazywać, że w świecie sądowym ma miejsce zmiana pokoleń, dzięki czemu w przyszłości takie sprawy już się nie powtórzą. Wyposażenie reprezentanta wymiaru sprawiedliwości w takie cechy, jak empatia, wrażliwość, dociekliwość, czułość, jest także znakiem nowej tendencji w polskim kinie: pojawia się w nim miejsce na prawników innych niż samolubny adwokat z „Pociągu” (1959) Jerzego Kawalerowicza, który marząc o wielkiej sprawie, zapomina o potrzebach towarzyszącej mu w podróży żony, czy ambitny „młody wilk” z „Chaosu” (2005) Xawerego Żuławskiego.

Zakończenie

Podsumowując, warto zauważyć, że zmiana systemu politycznego nie spowodowała odejścia od widzenia prawa jako reprezentanta zła. Obrazy filmowe w jeszcze wyraźniejszy, dosadniejszy sposób zaczęty przedstawiać tę problematykę. Szczególnie lata dziewięćdziesiąte można uznać za okres, w którym prezentowano prawo jako składnik opresyjnego, obcego względem obywateli systemu. Filmy powstające w ostatnich latach wprawdzie nie zrywają z przedstawianiem prawa jako reprezentanta zła, jednak ujmują te zagadnienia w sposób subtelniejszy, identyfikując prawo nie tylko z brutalną przemocą, ale także grą interesów, w której obywatele stanowią pionki. Powyższe spostrzeżenia prowadzą nas do wniosku o mocno zakorzenionym w polskiej kinematografii archetypie Temidy jako postaci sporadycznie używającej trzymanej w jednym ręku wagi, za to bez umiaru uderzającej dzierżonym w drugiej ręce mieczem.

Komentarze
Załaduj więcej podobnych artykułów
Załaduj więcej Redaktor
Załaduj więcej Dla biznesu

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Trendy i przyszłość w wypożyczaniu sprzętu budowlanego: od zrównoważonego rozwoju do automatyzacji.

Branża budowlana nieustannie ewoluuje, podążając za najnowszymi trendami i innowacjami, kt…