Teraz dla odmiany jest chłodniej…
Więc przed południem robię trening na sztandze, a wieczorem na przyrządach strongmańskich. Dziesięć konkurencji razy dwa -w ciągu dwóch godzin. Przy tym krótkie przerwy, znacznie krótsze niż na zawodach. W praktyce podczas jednego treningu zaliczam tyle, ile na dwóch imprezach. Teraz rozumiesz, dlaczego start w zawodach to dla mnie codzienność.
No tak, ale jak Ty to wytrzymujesz?
Normalnie, czyli na drugi dzień o poranku początkowo nie mogę podnieść się z łóżka, a później robię co mogę, aby przyzwyczaić się do życia w nowym dniu pracy. I tak w kółko.
Okropnie to monotonne!
Nie przeczę, ale robię to już od siedmiu lat i jakoś przywykłem.
a Pamiętasz swoje rekordy siłowe?

Nie wszystkie, bo już przestałem zwracać na nie uwagę. Teraz mam na celu tylko wygrywanie zawodów. Mogę przegrać jedną, dwie, a nawet trzy konkurencje, ale w sumie i tak liczy się ogólne zwycięstwo. Podchodzę do tego na luzie. W domu mam cały potrzebny sprzęt do treningów, więc ćwiczę, traktuję to jak inni ludzie pracę. Raz idzie mi lepiej, drugi raz gorzej. Na przykład na ostatniej super serii w Miliczu wycisnąłem belkę o ciężarze 165 kg, a na treningu – o ciężarze 190 kg. Normalka.
Jednak od kilku lat Twoje rekordy są zarazem rekordami świata, więc chyba trochę pamiętasz z tej „arytmetyki”?
Owszem, trochę. No więc schody z ciężarem 275 kg zaliczyłem w 28 sekund, a z ciężarem 320 kg
– w 34 sekundy. Walizki 155-kilo-gramowe doniosłem w ciągu 18 sekund na metę 40-metrowego odcinka (z nawrotem). Załadunek kul
– 26 sekund, wliczając w to dobieg.
A co myślisz o swoich naśladowcach i przeciwnikach?
Jeżeli będą w stanie ćwiczyć tak intensywnie jak ja, to coś im z tego wyjdzie. Czy wytrzymają – to już inna sprawa.
Nikt Ci nie mówił, że żyjesz jak zakonnik?
Po co mają mówić? Sam to wiem
Co trzeba mieć, aby przywyknąć do tak monotonnej harówki?
To samo, co mają zawodnicy, którzy chcą zwyciężać. Trzeba wyznaczyć sobie cel i dobrać metody najlepsze z możliwych, aby go osiągnąć. No i trzeba chcieć.
Ale Ty masz jeszcze dodatkowe obciążenia – studia i na dodatek dwa fakultety jednocześnie!
No, mam. Jestem na II roku AWF i na III roku na wydziale zarządzania. Studiuję więc to, czym i tak cały czas praktycznie się zajmuję, zarówno w jednym, jak i w drugim wypadku. Do tego jeszcze język angielski, który cały czas szlifuję.
Zamierzasz dociągnąć do magisterium?
No chyba! Jeżeli coś zaczynam, to zawsze dobijam do końca.
Ile czasu pozostaje w tym wszystkim dla Ciebie?
Zero. Jest tylko trening i nauka. Teraz rozmawiamy, za chwilę położę się na 40 minut, potem coś zjem i zacznę trening – jeden z wielu.
Znowu na pełny gaz?
Inaczej nie potrafię. A zresztą nie po to trenuję, aby przegrywać i z tego powodu moje ciężary nie są do zabawy, ale do podnoszenia.
Dziękuję za rozmowę.
Mirosław Gołąb
Rozmowa z Mariuszem Pudzianowskim cz.1 – Artykulandia
14 lipca 2018 w 12:23
[…] Część druga: https://www.labkolandia.pl/rozmowa-z-mariuszem-pudzianowskim-cz-2/ […]