Widziałem jak płynęli. Pióra wioseł błyskały bielą i czerwienią, dziób łodzi wcinał się w gładką jak szkło powierzchnię wody, a czterech wioślarzy prostowało grzbiety w tak idealnym rytmie, jakby byli palcami jednej ręki. Łódź płynęła lekko, elegancko, a jednocześnie piekielnie szybko. W tempie ostro pedałującego rowerzysty, jadącego wzdłuż brzegu. To było w czerwcu ubiegłego roku na jeziorze Malta w Poznaniu. …